o nas

W maju 2018 roku minęło 15 lat od rejestracji stowarzyszenia.
W 2003 roku niewielka grupa osób, postanowiła nie być obojętną na niszczenie środowiska naturalnego na coraz większą skalę.
Dostrzegaliśmy wtedy sprzyjające okoliczności do podjęcia takiej działalności.
Zaczęły obowiązywać nowe przepisy (Prawo ochrony środowiska), które, tak się nam wtedy wydawało, pozwolą egzekwować właściwe zachowania korzystających ze środowiska, czyli nas wszystkich. Niestety okazało się, że dobre przepisy szybko można zmienić.
Wchodziliśmy do Unii Europejskiej. Fama głosiła, że wymaga ona od państw członkowskich stosowania wysokich standardów ochrony środowiska.
A wyszło tak, że zamiast od nowych członków egzekwować stosowanie istniejących unijnych przepisów, zaczęto te przepisy dostosowywać raczej do naszych standardów. Tak stało się z dyrektywą dotyczącą jakości powietrza, z której w 2008 roku usunięto kolejny etap redukcji zanieczyszczeń.
Przez długi czas po wstąpieniu do UE nasi rządzący mieli trudności z wdrożeniem wspólnotowych przepisów. Z jedną zmianą przepisów dotyczących ustawy prawo ochrony środowiska, łączy się zabawna historia. Zdarzenie miało miejsce w 2005 roku, gdy prezydent Kwaśniewski miał podpisać nowelizację tej ustawy. Prezeska stowarzyszenia po zapoznaniu się z właściwymi dyrektywami unijnymi i proponowaną nowelą POŚ, wystosowała do p. Kwaśniewskiego petycję o nie podpisywanie tej ustawy ponieważ po nowelizacji będzie mniej zgodna z prawem unijnym niż przed nowelizacją.
Przed złożeniem petycji zorganizowana została demonstracja przed pałacem prezydenckim. Kogo tam nie było...od Piotra Ikonowicza po Młodzież Wszechpolską. Wielu demonstrantów podpisało petycją, która trafiła do pałacu. A prezydent ustawę podpisał. A Unia Europejska wszczęła przeciw Polsce postępowanie w związku z niewypełnieniem obowiązku przystosowania przepisów krajowych do unijnych. Jakbyśmy się umówili z urzędnikami unijnymi. Oni też stwierdzili, że poprzednie przepisy były bardziej zgodne z Dyrektywami.
Liczyliśmy na sędziów. Wiedzieliśmy, że traktat akcesyjny czyni też sądy administracyjne strażnikami prawa unijnego. Że sędziowie mogą, w sprawach kontrowersyjnych, wystąpić z zapytaniem prejudycjalnym do Trybunału Sprawiedliwości np. o stwierdzenie zgodności jakiegoś przepisu krajowego z unijnym. Ale chyba tylko my o tym wiedzieliśmy.
Do 2008 roku krajowe przepisy mocno ograniczały udział organizacji pozarządowych w postępowaniach administracyjnych.

Ewidentnie prawo krajowe w tym zakresie było niezgodne z unijnym. Ale sądy tak nie uważały. W końcu Unia wymusiła zmianę i od tego momentu organizacja w tych postępowaniach już mogła brać udział.
Przeglądając orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dziwiliśmy się; jak często o rozstrzygnięcie swoich wątpliwości w sprawach ochrony środowiska, wnosili sędziowie z Czech, Słowacji, Litwy. Polscy sędziowie nigdy.
Jeszcze ciekawiej stosowana była oenzetowska Konwencja z Aarhus. Była, bo w Polsce jest prawem martwym. Już się na nią nawet nie powołujemy. Konwencja, która w związku z tragicznymi zmianami środowiska miała dać obywatelom naszej Ziemi możliwość decydowania o swoim środowisku, została przez Polskę podpisana, ratyfikowana, ogłoszona i decydenci na nią oślepli. Sędziowie też... Za dużo dawała praw społeczeństwu.
Konwencja martwa ale za to ustawy.
Coraz bardziej przeraża ich totalne pęcznienie. Kiedy zaczynaliśmy działalność, Prawo wodne liczyło sobie 160 artykułów, dzisiaj liczy 660.
Okropne jest też rozpraszanie obowiązków pomiędzy różne ustawy, na przykład dotyczących nowych obiektów. Nie pasuje grupie interesu zapis, że przy oddawaniu, na przykład kurników, musi zgłosić swoją gotowość temu i owemu? Szczególnie owemu, któremu musiałby przedstawić najważniejsze pozwolenie, które trudno uzyskać, gdy się z góry zakłada, że środowisku i ludziom szkodzić będziemy nadmiernie? Łaskawi posłowie przeniosą te zapisy do różnych ustaw, chowając je głęboko pod trzycyfrowym art.xxx z literką f. Jeżeli hodowca ma pecha i ktoś dopatrzy się, że działa bez najważniejszego pozwolenia, dostanie takiego kopa, że długo będzie fruwał razem ze swoim drobiem. Ale większości się udaje.
O braku życzliwości sędziów dla środowiska już pisaliśmy, to dodajmy jeszcze Samorządowe Kolegia Odwoławcze – bez komentarza!!!! I tak dalej, i tak dalej. W takim środowisku tkwi nasza działalność na rzecz środowiska naturalnego.
Jeżeli więc, coś złego dzieje się w przyrodzie, prosimy nie pisać (to do internautów); gdzie ci ekolodzy, pewnie im proponują za mało pieniędzy…
Bo naszym zdaniem są gatunkiem wymierającym.
Przyjemnej lektury o zaniechaniach, świadomym niszczeniu, lekceważeniu, zachłanności...i oczekiwaniu na nieuchronny kataklizm.